DANE
   HISTORIA
   LUDZIE
   JĘZYK
   KUCHNIA
   TURYSTYKA
   KSIĄŻKI
   FAQ
   SONDA
   INNE STRONY
   WIADOMOŚCI
   ARTYKUŁY
   KAWIARENKA
INNE
   O AUTORZE
 

5 polskich fotografów, 5 islandzkich pisarzy, 1 wyspa

Zrozumieć innego człowieka, to wiedzieć więcej o sobie. Rola Innego na starym kontynencie została już rozdana – odgrywa ją mały, dziwny kraj w połowie drogi do Ameryki, z elfami i przeciwnikami UE. Aby go poznać, trzeba zmierzyć się medialnymi kliszami – jeszcze do niedawna budującymi obraz Islandii jako kraju zamożnego, dziś tonącego w kryzysie finansowym, kraju pełnego malowniczych wulkanów, które w jeden dzień potrafią sparaliżować ruch lotniczy nad polowa Europy. Fotografowie Sputnik Photos postanowili zmierzyć się z tymi kliszami i uchwycić istotę Islandii, istotę człowieka. Punktem wyjścia stały się pogańskie tradycje wyspy – mity, legendy, przekazywane od pokoleń historie, do dziś mocno obecne w życiu Islandczyków.

Fotograf Adam Pańczuk oraz towarzyszący mu pisarz Sindri Freysson, poszukiwali odpowiedzi na pytanie, co buduje mentalność wyspiarzy, opierając się na islandzkiej mitologii. Powstałe fotografie to swoiste: „Sprawdzam!” dla ontologii eksportowanej wypracowanej na potrzeby zewnętrznego – nastawionego na turystów – świata. W przypadku Michała Łuczaka i Hermanna Stefanssona droga do zrozumienia Islandii biegła od logiki świata nadprzyrodzonego do bezlitosnego nieraz prawa natury. Fotografie Michała Łuczaka prowadzą przez narodziny i śmierć; przez rozpięte między nimi życie – samotność, braterstwo, rozpacz i zachwyt. Doświadczamy krańcowych sytuacji, towarzyszących codziennej walce mieszkańców wyspy z dziką przyrodą. Nie ma tu miejsca na jakikolwiek zbyteczny wysiłek, na aktywność ponad minimum konieczne do przeżycia. Czuć miarowy oddech, spokój, czas na wspólne wypicie kawy z wyszczerbionych kubków.

Zdjęcia Jana Brykczyńskiego to obraz rodziny, w której zwierzę zajmuje równie ważne miejsce, co człowiek. Pojenie koni, wypas owiec okazują się tak samo istotne jak wspólny posiłek w ciągu dnia. Cykl życia uchwycony na zdjęciach opisany został przez pisarkę Kristín Heiđa Kristinsdóttir. Codzienne czynności obrastają rytuałami. Przyglądając im się Jan Brykczyński niejako stawia pytanie o rodzinę i stado – czy rzeczywiście dzieli nas tak wiele?

Agnieszka Rayss, wspólnie z poetką Sigurbjörg Ţrastardóttir, stanęły nad brzegami islandzkich jezior oraz przy krawędziach nowoczesnych basenów. Autorki przyjrzały się naturalnym zbiornikom wodnym, od zawsze obecnym w życiu wyspiarzy, jak również luksusowej turystyce, która pojawiła się na Islandii wraz z nowymi technologiami. Woda okazała się islandzkim złotem. Natura została oswojona, natura została sprzedana.

W tę ponazywaną, pozornie bezpieczną przestrzeń wkraczają zdjęcia Rafała Milacha. Jego głód doświadczenia, pragnienie dotknięcia wszystkiego, co spotyka podczas podróży dookoła wyspy, chęć zajrzenia w każdy kąt, opatrzenia każdej spotkanej osoby podpisem: „Tu byłem”, stawia pod znakiem zapytania ustanowiony jeszcze chwilę temu porządek. Tysiące przedmiotów wołają o komentarz, domagają się uzasadnienia swojej obecności. Ludzie na zdjęciach mają wprawdzie imiona, ale fotografie przypominają bardziej notatnik botanika niż album rodzinny. Czy oni rzeczywiście istnieją? Koło się zamyka. Zapiskom fotograficznym towarzyszy osobisty dziennik podróży Huldara Breiđfjörđa.

Aby poznać Innego, aby przebyć drogę od niewiedzy do lepszego zrozumienia, fotografowie udali się z kontynentu na wyspę. Przybywszy z zewnątrz poznawali kraj od wewnątrz – z perspektywy towarzyszących im islandzkich pisarzy oraz napotkanych mieszkańców wyspy. Zmagając się ze stereotypami szukali indywidualnego doświadczenia. Jednak im głębiej poznawali Islandię, tym bardziej zdawali sobie sprawę, jak mało o niej wiedzą. Przyjechali po odpowiedzi, a wrócili z pytaniami. O to, czym jest ta wyspa, o to, kim jesteśmy my sami. 

TWÓRCY BIORĄCY UDZIAŁ W PROJEKCIE: Adam Pańczuk, Agnieszka Rayss, Michał Łuczak, Rafał Milach, Jan Brykczyński, Hermann Stefánsson, Kristín Heiđa Kristinsdóttir, Sindri Freysson, Sigurbjörg Ţrastardóttir, Huldar Breiđfjörd

KURATOR: Andrzej Kramarz

WYSTAWY na Islandii :

12.02 – Menningarhúsiđ Hof / Akureyri
12.03 – Menningarmiđstöđin Gerđuberg / Reykjavik
12.03 – Listasafn Árnesinga / Hveragerđi

WYSTAWY w Polsce:

16.02 – Muzeum Narodowe w Gdańsku
8.04 – Galeria B&B / Bielsko-Biała
20.06 – SKWER – Cantrum Artystyczne Fabryka Trzciny / Warszawa

fot. Adam Pańczuk

LUDZIE (BARDZO) UKRYCI

„Nie ma takiego tematu, dziękuję, dobranoc!” – to moja pierwsza reakcja na sugestię fotografa Adama Pańczuka, żeby zbadać ukryty świat Islandii. Trochę mnie zaskoczył. „Znowu ten cholerny stereotyp o elfach!” – pomyślałem. Ale stereotypy nie rodzą się z niczego. Im dłużej o tym myślałem, tym ciekawsza wydawała mi się wiwisekcja tego stereotypu, wciąż tak zadziwiająco żywotnego i żwawego. I oto pędzimy pustą autostradą przez Islandię, w spowity w ciemny błękit czerwcowy wieczór roku pańskiego 2010, szukając osoby, która może nam coś powiedzieć o wierze w elfy w dzisiejszej Islandii.

„Prawie przejechaliśmy jednego elfa” – mówię do Adama. Natychmiast zerka w lusterko, ale zaraz potrząsa głową z uśmiechem. Na moment dał się nabrać.
„Ukryci ludzie nie wychodzą teraz z domów” – odpowiada. „Wiedzą, że ich szukamy.”
„Może” – przyznaję. „To szczwane dranie.” 

TEKST: Sindri Freysson

  

fot. Michał Łuczak


BYĆ WYSPĄ

O izolacji : Islandia na zdjęciach Michała Łuczaka Islandzkie słowo „einangrun” składa się z dwóch części. Pierwsza, „ein”, oznacza „1”, natomiast druga, „angrun”, oznacza „smutek” albo „żal” i należy do tej samej rodziny co np. „angurvćrđ” (melancholia) i „angur” (smutek). Islandzkie „einangrun” dosłownie znaczy zatem smutek lub żal samotności. Poza Islandią wyrazy o podobnym znaczeniu są budowane inaczej. W wielu językach kontynentalnej Europy, jeśli nie w większości, występują słowa pochodzące od łacińskiego „insula” („wyspa”). W pewnym sensie, „wyizolowanie” zawiera w sobie pojęcie „być jak wyspa”.

Islandia jest wyspą na Oceanie Atlantyckim, w połowie drogi między Europą a Ameryką. Z uporem będę przytaczał ten niezbity fakt. To oczywistość, ale właśnie rzeczach oczywistych łatwo się zapomina. W zasadzie trudno o lepszy zwięzły opis Islandii niż „wyspa na Oceanie Atlantyckim”. Wyspy są wyizolowane, jak wskazuje na to samo słowo.

Tyle, że nie islandzkie słowo.
Wyspiarze nie potrzebują osobnego określenia na coś dla nich tak naturalnego jak życie na wyspie. Byłoby ono po prostu zbyt ogólnikowe i nieprecyzyjne. Równie dobrze można by stworzyć specjalne słowo na istotę ludzką, która oddycha powietrzem, lub na stan zależności od siły przyciągania ziemskiego. Mieszkać na wyspie to być wyizolowanym. Niekoniecznie pociąga to za sobą poczucie osamotnienia.

W ramach projektu objechaliśmy z Michałem Łuczakiem całą Islandię odwiedzając ludzi, którzy mieszkają na uboczu, w pojedynkę i odizolowani, w każdym zakątku wyspy. Chciałbym serdecznie podziękować im wszystkim za niezwykłą gościnność i za to, że pozwolili nam się fotografować. 

TEKST: Hermann Stefánsson

fot. Jan Brykczyński



ISLANDIA, OWCA ISLANDZKA, ISLANDCZYCY I SPOŁECZNOŚĆ FARMERSKA W GMINIE ÁRNES NA WYBRZEŻU STRANDIR

Wydaje się niezwykle trafne, że Islandia kształtem przypomina owcę, leżącą spokojnie jak baranek nie wadząc nikomu, skoro niejednokrotnie stwierdzano, iż to właśnie owca islandzka przez wieki utrzymywała Islandczyków przy życiu. To temu krótkonogiemu stworzeniu należy dziękować za to, że Islandczycy przetrwali trudy i znoje, chłód, głód i ubóstwo tkwiąc na najbardziej wysuniętej na północ Europy malutkiej wyspie, pośrodku oceanu. Owca islandzka, twarde zwierzę, potrafi przetrwać najgorsze mrozy i długie okresy głodu; obdarzona jest sporą dozą wytrwałości i uporu. Niektórzy utrzymują, że podobne cechy można znaleźć w islandzkiej mentalności. W jaki sposób opisujemy samych siebie, garstkę ludzi, która zamieszkuje tę małą wyspę? Tak, jesteśmy silni, gotowi na wszystko, nic nas nie zrazi, nikomu nie ulegamy i po brzegi wypełnia nas wiara w siebie. To niedomiar w wielkości i wielości czyni nas wielkimi. Głowa Islandii, Fiordy Zachodnie, wyróżnia się na tle innych części wyspy tym, że góry są tu wyższe, fiordy głębsze a niektórzy twierdzą nawet, że tutejsi mieszkańcy to ludzie o innej naturze, wręcz obdarzeni magicznymi mocami. Tam, gdzie wiatr mierzwi wełnianą czuprynę na potylicy Islandii, znajduje się gmina Árnes – najdalej wysunięty zamieszkały obszar wyspy. Przycupnęła tutaj mała społeczność farmerów, hodująca wyłącznie owce. Ludzie żyją tu z tego, co daje im ziemia, jak to czynili ich przodkowie przez setki lat.

Ludzie z Árnes mieszkają wśród stromych gór i szumu oceanicznych fal, daleko od blichtru i zgiełku. W gminie Árnes mieszka 38 osób w 15 gospodarstwach przez cały rok. W całej gminie jest około 2700 owiec. Tutejsze życie toczy się według jasno określonego rytmu i na każdą porę roku przypadają określone czynności. Wszystko działa zgodnie z odwiecznym cyklem życia. Wykot owiec wiosną, sianokosy i turyści latem, spęd owiec i ubój jesienią, zamknięcie stada w owczarni na zimę, strzyżenie w listopadzie i sezon godowy w okolicy Gwiazdki. Od stycznia do marca droga główna jest zamknięta, czasami całymi dniami albo nawet tygodniami, jeśli zaspy śnieżne są zbyt duże. W tym czasie ludziom mieszkającym w tym odległym zakątku nikt nie zaproponuje odśnieżania. Mały samolot z Reykjaviku ląduje dwa razy w tygodniu na lotnisku w Gjögur, jeśli pozwala na to pogoda. Życie w gminie Árnes zdecydowanie spowalnia podczas najciemniejszych miesięcy. I tak wspólnie udaje im się przetrwać zimę, ludziom i owcom w gminie Árnes. A potem znów przychodzi wiosna. I życie zatacza kolejny krąg.

TEKST: Kristín Heida Kristinsdóttir

 

fot. Agnieszka Rayss

 

WODA, CZY UMIESZ PŁYWAĆ?

Dobrze znamy wodę. Często płaczemy. Miesiącami leżeliśmy w łonie matki zanim przebiliśmy się do życia. Było ciepło. Z powrotem wciągamy krople kataru. Odchodzą nam wody, pocimy się, ronimy jeszcze więcej łez. Nie jesteśmy wodą, ale woda jest nami.

BASENY TERMALNE

Ci, którzy chcą spotkać nieznajomych i wymienić z nimi poglądy, udają się na basen termalny. Ci, którzy chcą spotkać znajomych i podzielić się z nimi plotkami, udają się na basen termalny. Ci, którzy są zmęczeni, udają się na basen termalny. Ci, który są przepracowani, udają się na basen termalny. Ci, którzy już nie pracują, udają się na basen termalny. Każdy kolejny rząd powinien wybrać się na basen termalny po to, by posłuchać, jak należy rządzić krajem i dobrze sprawować władzę! Bo właśnie na basenach termalnych wszystkie bolączki islandzkiego społeczeństwa – a często i całego świata – są każdego dnia dogłębnie rozpatrywane i rozwiązywane. Wszyscy mędrcy dnia codziennego odwiedzają baseny termalne. Nie da się tego zjawiska wyjaśnić w żaden sposób, może z wyjątkiem tego, że kiedy mężczyźni i kobiety są bez ubrania (lub prawie bez ubrania), wszyscy zgromadzeni mogą dyskutować jak równy z równym. W basenie termalnym nikt nie jest pod krawatem. Nikt nie ma wyższych obcasów od sąsiadki. Wszyscy są równie spoceni i opuchnięci i nadzy, i wystarczająco rozgrzani, by trzeźwo myśleć.

FILOZOFICZNA ZAGADKA Z ŁAZIENKI

Czy śpiewa się inne piosenki pod prysznicem, jeżeli woda pochodzi, dajmy na to, z wnętrzności ziemi, i jej siarczany odór jest powalający a niesiony przez nią osad zalega w kranach i przywiera do fug między kafelkami glazury? Może bluesa. O, tak, bluesa tak.

PRAWO WODY

Tak, zgadzam się z moim kolegą, Arturasem V (owszem, nazywa się Arturas, a jak powszechnie wiadomo wszyscy mężczyźni o imieniu Artur są z natury odważni i sprawiedliwi), on mieszka nad Bałtykiem i powiedział – nie wiem, czy nadal to podtrzymuje, ale kiedyś powiedział – że nigdy nie powinniśmy płakać, chyba że podczas pływania.

POŁOWY

To nie do pomyślenia, żeby złowić wodę.

TEKST: Sigurbjorg Prastardottir

fot. Rafał Milach




ZROBIĆ PĘTLĘ

Po islandzku, wyrażenie „zrobić pętlę” (að fara hringinn) zwyczajowo odnosi się do podróżowania drogą krajową numer 1, która okrąża całą wyspę. To trasa, którą większość Islandczyków przebywa przynajmniej raz w życiu; niektórzy z chęcią robią to każdego lata. Indywidualne motywy są oczywiście przeróżne, ale większość wyrusza prawdopodobnie z przeświadczeniem, że okrążając wyspę lepiej pozna swych rodaków i islandzką mentalność oraz przyjrzy się z bliska rodzimym krajobrazom. Takie wyjazdy mogą okazać się jednak ryzykowne, ponieważ po drodze dowiadujemy się więcej nie tylko o sobie samych, ale też o naszych bliskich, zarówno tych mieszkających przy drodze numer 1 jak i siedzących obok w samochodzie. Wiele podróży wokół wyspy kończyło się rozwodami, w wyniku innych rodziły się dzieci. Nie ma też gwarancji, że wyprawa dookoła Islandii pozwoli ją lepiej poznać.

W przypadku podróży (i fotografii?) to, co widzisz, jest mniej ważne od tego, z jakiego miejsca na to patrzysz. Zatoczyliśmy krąg. W maju 2010 r., jadąc zielonym Oplem Astrą Station, rocznik 1994. Zamknęliśmy koło po dziesięciu dniach i przejechaniu 1450 kilometrów.

TEXT: Huldar Breiðfjörð

fot. Michał Łuczak

KSIĄŻKA I MULTIMEDIA:

książka i multimedia: projektowi towarzyszyć będzie wydawnictwo albumowe (240 stron, 238 zdjęć oraz 5 tekstów) do książki dołączana będzie płyta CD z 5 krótkimi prezentacjami multimedialnymi.

INTERNET: www.icelandictales.sputnikphotos.com

ORGANIZATOR: SPUTNIK PHOTOS

PARTNERZY: CENTRUM KULTURALNE GERĐUBERG Z REYKJAVIKU (Menningarmiđstöđin Gerđuberg) MUZEUM FOTOGRAFII W REYKJAVIKU (Ljósmyndasafn Reykjavíkur) NORDIC HOUSE (Reykjavik)

PATRONAT: Projekt objęty jest patronatem KONSULATU GENERALNEGO RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ W REYKJAVIKU.

Działania prowadzone są w ramach projektu Islandzkie Opowieści realizowanego dzięki wsparciu udzielonemu przez Islandię, Lichtenstain oraz Norwegię poprzez dofinansowanie ze środków MECHANIZMU FINANSOWEGO EUROPEJSKIEGO OBSZARU GOSPODARCZEGO ORAZ NORWESKIEGO MECHANIZMU FINANSOWEGO w ramach FUNDUSZU WYMIANY KULTURALNEJ.

Więcej (po islandzku)

17 lutego 2011